Parafia św. Antoniego z Padwy

w Zgoniu

Światło Narodów

Wstęp

Na targu w porcie w Konstantynopolu miała miejsce potworna awantura. Przekupki pobiły się ze sobą, obrzucając się wzajemnie rybami leżącymi na straganach. Kłóciły się o to… czy Syn Boży jest współistotny Ojcu. Zdarzenie to miało miejsce na początku IV wieku po Chr. – czyli 1700 lat temu, za czasów papieża Sylwestera I (wspominamy go w ostatni dzień roku kalendarzowego).

Aby rozstrzygnąć sprawę, którą zajmował się cały świat chrześcijański, cesarz Konstantyn Wielki zwołał, po raz pierwszy w historii, sobór powszechny, czyli zgromadzenie wszystkich biskupów świata (choć nie wszyscy mogli przybyć…). Był to Sobór Nicejski I (325 r.). Do naszych czasów takich zgromadzeń (soborów) było w dziejach Kościoła 21.

Dwudziestym pierwszym soborem powszechnym był Sobór Watykański Drugi. Rozpoczął się 50 lat temu (1962) i trwał 4 lata. Jak każdy sobór, także i ten swoją nazwę wziął od miejsca, w którym się odbywał – tym razem było to w Watykanie. Numer drugi w jego nazwie wziął się stąd, że wcześniej już raz sobór odbył się w tym miejscu (w roku 1870).

Sobór Watykański II zwołany przez bł. papieża Jana XXIII, także miał za zadanie rozstrzygnąć sprawę, którą interesował się świat chrześcijański – tym razem chodziło o to w jaki sposób należy głosić Ewangelię w nowoczesnym świecie, który podlega szybkim i radykalnym zmianom.

Kościół, na Soborze Watykańskim II, zachował się jak piękna kobieta (w bardzo wielu językach słowo oznaczające Kościół jest rodzaju żeńskiego), która przed wyjściem do świata przegląda się w lustrze, aby sprawdzić czy ubrana jest stosownie do okoliczności i czy we właściwy sposób wyeksponowała swoje zalety. Kościół najpierw stanął jakby przed lustrem i postanowił sam sobie odpowiedzieć na pytania: kim jestem, jak widzę sam siebie. Odpowiedź została udzielona przez Sobór w formie pisemnej. Powstała Konstytucja dogmatyczna o Kościele zaczynająca się od słów „Światło narodów” (łac. Lumen gentium).

Mówiąc sam o sobie, Kościół posłużył się różnymi obrazami zaczerpniętymi z Pisma Świętego i od Ojców Kościoła. Kilka z obrazów zostanie przybliżonych w kolejnych częściach tego cyklu.

Któż to wymyślił ten Kościół?

Współcześni ludzie stawiają rozmaite pytania na temat Kościoła. Jednym z nich jest pytanie o to, kto wpadł na pomysł jego założenia. Odpowiedzi słyszy się bardzo różne – a to, że Kościół został wymyślony przez księży i biskupów dla realizacji ich własnych interesów (to odpowiedź tych mniej życzliwych). Inni znowu twierdzą, że Kościół powstał jako efekt przemian społecznych w starożytności – i tak, siłą rozpędu, istnieje do dzisiaj. Sobór Watykański II w imieniu samego zainteresowanego (czyli Kościoła) udziela odpowiedzi na pytanie o „projekt – Kościół” w Konstytucji dogmatycznej o Kościele (KK).

Odpowiedź jest niesłychanie prosta: to Bóg sam wymyślił i zaplanował Kościół. Jego zamiarem było bowiem dać ludziom udział w swoim własnym życiu. A że Bóg z natury swojej nie jest samotnikiem lecz żyje we wspólnocie (Trójca Święta) więc postanowił także ludzi zbawić we wspólnocie.

Już w Starym Testamencie Bóg przekazał swoje Prawo całemu narodowi (wspólnocie) a nie pojedynczym ludziom. Naród izraelski, przez swoje posłannictwo, zapowiedział powstanie Kościoła. Wykonawcą Bożego pomysłu na Kościół był Jezus. W swoim nauczaniu głosił Królestwo Boże – czyli opowiadał o Kościele. Dzięki temu, że nauczał, umarł na krzyżu, zmartwychwstał i wstąpił do nieba, na wierzących mógł zstąpić Duch Święty i w ten sposób Kościół rozpoczął działalność.

Duch Święty działa teraz w Kościele poprzez sakramenty, które są skutecznymi znakami łaski Bożej. Ale też sam „Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (KK 1). Na końcu czasów – w niebie – ludzie zostaną zgromadzeni wokół Boga w Kościele powszechnym.

Nasza wiedza o Kościele pochodzi z Objawienia Bożego – a to oznacza, że na jego temat dowiadujemy się tyle, ile Bóg zechciał nam przekazać. Ludzki wysiłek nie wystarczy do zrozumienia czym naprawdę jest Kościół. Potrzebna jest także (a może przede wszystkim) pokorna postawa słuchania Boga. Musimy się więc zgodzić na to, że nie będziemy wiedzieć o Kościele wszystkiego, bo jest on misterium. Poznajemy go poprzez różne obrazy zaczerpnięte z Pisma Świętego i od Ojców Kościoła, ale obrazy te odkrywają tylko część rzeczywistości. Powstały w oparciu o doświadczenie życiowe, jakie może zgromadzić każdy człowiek. Ulubionym obrazem, którym posługuje się Sobór Watykański II do opisania natury Kościoła, jest ciało człowieka. Jest to porównanie zaczerpnięte z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian (12,12 n). My jesteśmy poszczególnymi częściami tego ciała (palcem, nogą, skórą, nerką…), a jego głową jest sam Chrystus. Każda z części ma własne funkcje, które razem, wspólnie, przyczyniają się do dobra całego ciała.

Do czego potrzebny mi jest Kościół?

We współczesnym społeczeństwie można należeć do różnych grup, stowarzyszeń czy też organizacji. W różnoraki sposób nabywa się członkostwo w tych grupach. Członkiem jednych człowiek staje się z urodzenia (tak nabywa się obywatelstwo konkretnego państwa), w przypadku innych trzeba się jakoś zakwalifikować – np. wystąpić z wnioskiem o przyjęcie albo złożyć przysięgę lub zdać odpowiedni egzamin. W wypadku wielu grup można być członkiem zwyczajnym, honorowym albo tylko sympatykiem. A jak to jest z Kościołem? W jaki sposób człowiek może przystąpić do Kościoła i do czego jest mu to potrzebne?

Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele naucza, że wszyscy ludzie powołani są, aby należeć do Ludu Bożego (Kościoła), bowiem Bóg chce zbawienia wszystkich w Chrystusie i to zbawienie udostępnia w Kościele Chrystusowym. Do Kościoła, jak do domu, wchodzi się przez bramę, którą jest chrzest.

Możliwe jest przynależenie do Kościoła – Ludu Bożego – na różne sposoby.

W pełni do Kościoła Chrystusowego należą ci, którzy mają Ducha Świętego, przyjmują sakramenty i pozostają w widzialnych strukturach Kościoła katolickiego. Sama formalna przynależność do Kościoła nie gwarantuje jednak zbawienia. Do tego potrzebna jest przynależność nie tylko „ciałem”, ale także „sercem”, a więc aktywna współpraca człowieka z łaską Bożą, która dokonuje się myślą, słowem i działaniem.

W łączności z Kościołem pozostają także katechumeni, czyli przygotowujący się do przyjęcia chrztu i pragnący sakramentalnego wcielenia do Ludu Bożego.

Do Kościoła Chrystusowego przynależą także, choć w sposób niepełny, członkowie innych wyznań chrześcijańskich, którzy poprzez sakrament chrztu zostają włączeni w Ciało Chrystusa. Trwają oni we wspólnym wyznawaniu wiary w Boga Ojca i Chrystusa, Syna Bożego wraz z Kościołem rzymskokatolickim oraz utrzymują więź w Duchu Świętym, który w nich działa.

Ci, którzy nie przyjęli jeszcze Ewangelii, są w rozmaity sposób przyporządkowani do Ludu Bożego. Szczególne miejsce w tym gronie zajmuje naród żydowski jako ten, który pierwszy otrzymał Przymierze oraz muzułmanie jako wierzący w jednego Boga.

Także niewierzący, ludzie dobrej woli, szczerze szukający Boga i postępujący zgodnie sumieniem, mają możność osiągnięcia zbawienia, ale zawsze i tylko dzięki Chrystusowi – innej drogi do zbawienia nie ma.

Krzysztof Masztalski - wolontariusz II Synodu Archidiecezji Katowickiej